Kleszcze (Ixodida)
Kleszcze to bez wątpienia najgroźniejsze pasożyty zewnętrzne, które można spotkać w naszym kraju. Nie tylko chętnie atakują ludzi, ale przenoszą również wiele groźnych chorób, takich jak borelioza i Kleszczowe Zapalenie Mózgu (KZM). Co więcej, kleszcze są prawdziwymi mistrzami w odnajdywaniu swoich żywicieli. Nie mają oczu, ale za to wykrywają drgania i mają naprawdę świetny węch. Na szczęście w starciu z tymi pajęczakami wcale nie jesteśmy na straconej pozycji. Wręcz przeciwnie, można się przed nimi skutecznie chronić. W pierwszej kolejności warto je jednak lepiej poznać, ponieważ najłatwiej się bronić przed wrogiem, którego się zna.
Czym są kleszcze i ile ich mamy w Polsce?
Wiele osób uważa, że kleszcze zaliczają się do owadów, jednak tak nie jest. Należą bowiem do pajęczaków (Arachnida), a konkretnie do roztoczy (Acari). W sumie na całym świecie odkryto aż 900 gatunków kleszczy, natomiast w Europie opisano ich do tej pory ponad 70. W Polsce na całe szczęście jest ich znacznie mniej, bo tylko 19 gatunków. Co więcej, tylko niektóre atakują człowieka.
Kleszcz pastwiskowy (Ixodes ricinus)
Największym zagrożeniem dla człowieka jest bez wątpienia kleszcz pastwiskowy, zwany także kleszczem pospolitym. Długość ciała samicy waha się od 2 do 4 mm. Po opiciu się krwią, staje się jednak znacznie większa i może osiągnąć ponad 1 cm. Samce są nieco mniejsze i dorastają do 3,5 mm. Nimfy przed pobraniem pokarmu liczą około 1,5 mm a larwy mierzą około 1 mm. Samica ma charakterystyczne, czerwono-czarne ubarwienie, dzięki któremu można ją łatwo rozpoznać. Samce oraz młodsze stadia rozwojowe mają natomiast jednolicie czarną barwę.
Kleszcz pastwiskowy jest obecny w całej Polsce i można się na niego natknąć właściwie przez cały rok, nawet zimą w czasie odwilży. Spotyka się go w lasach, miejskich parkach, a nawet w naszych ogrodach. Szczególnie mocno preferuje tereny wilgotne i zacienione. Oprócz ludzi, żywicielami tego pajęczaka są także psy, koty, jeże, lisy, jelenie, sarny, kozy, daniele, ptaki oraz jaszczurki.
Kleszcz łąkowy (Dermacentor reticulatus)
Innym gatunkiem kleszcza, z którym możemy mieć do czynienia, jest kleszcz łąkowy. Pierwotnie był obecny w naszym kraju tylko w północno-wschodniej części, jednak pod koniec lat 90-dziesiątych zaczął zwiększać zasięg swojego występowania i obecnie występuje również w środkowej i zachodniej Polsce. Najczęściej spotyka się go przy brzegach rzek i innych zbiorników wodnych, na wrzosowiskach oraz terenach trawiastych.
W przeciwieństwie do kleszcza pastwiskowego, ten gatunek dość rzadko atakuje człowieka. O wiele bardziej interesują go psy, konie oraz inne zwierzęta, których bardzo chętnie się czepia. Kleszcz łąkowy osiąga od 3 do 5 mm, więc jest całkiem spory. Co więcej jego ciało jest szerokie, przez co może sprawiać wrażenie jeszcze większego niż jest w rzeczywistości. Ciało samicy jest brunatno-czerwone, zaś przód jej ciała jest pokryty białymi plamami. W przypadku samca, cały wierzch jego ciała jest pokryty białymi plamami.
Obrzeżek gołębień (Argas reflexus)
Ten gatunek kleszcza jest dość nietypowy, ponieważ nie znajdziemy go w lasach, ale w lub na budynkach oraz w ich najbliższym sąsiedztwie. Głównym celem jego ataku są gołębie, jednak w rzadkich sytuacjach może też czepiać się ludzi. Jego ukąszenia są nie tylko bolesne, ale mogą też wywoływać reakcje alergiczne, a nawet wstrząs anafilaktyczny. Co więcej, przenosi także różne patogeny atakujące ptaki. Obrzeżki stają się szczególnie groźne po usunięciu gołębi z miejsca ich występowania. Głodne osobniki w poszukiwaniu żywiciela rozchodzą się w różne strony i często trafiają do mieszkań, gdzie atakują ludzi.
Obrzeżek różni się od innych naszych kleszczy nie tylko zachowaniem, ale też wyglądem. Jego ciało jest bowiem miękkie i skóropodobne. Z kształtu przypomina jajko ze zwężoną przednią stroną, natomiast jego kolor jest szary lub szarobrązowy. Wierzch jego ciała ozdabiają ciemne zgrubienia, które przypominają trochę korytarze korników. Samice i samce dorastają do ok. 5 mm długości, jednak ta pierwsza po opiciu się krwią może mieć 1 cm. Nimfy przed pobraniem pokarmu mierzą natomiast około 4 mm.
Kleszcz wędrowny (Hyalomma marginatum)
Kleszcz wędrowny, zwany też przez media afrykańskim kleszczem gigantem, to gatunek żyjący w Afryce Północnej, Azji Zachodniej oraz w południowej i wschodniej Europie (jego obecność odnotowano w Albanii, Bośni i Hercegowinie, Bułgarii, Chorwacji, Cyprze, Francji, Grecji, Włoszech, Kosowie, Macedonii Północnej, Mołdawii, Czarnogórze, Portugalii, Rumunii, Rosji, Serbii, Hiszpani i Ukrainie). Kleszcz ten, a w szczególności jego larwy i nimfy, chętnie pasożytuje na ptakach wędrownych i razem z nimi może być zawlekanych do krajów położonych bardziej na północ. Notowano go już m.in. z Niemiec, Finlandii, Holandii czy Wielkiej Brytanii.
U nas czasami też się pojawia. Pierwszy przypadek obecności kleszcza wędrownego w Polsce został odnotowany już w 1979 r. (najstarszy osobnik w zbiorach muzealnych pochodzi zaś z 1935 roku). Kolejnego udokumentowana zaś w 2010 r. Nie jest więc tak, jak podają media, że nagle pojawił się w naszym kraju i zaraz grozi nam plaga. Jak do tej pory nie udało mu się u nas założyć stabilnej populacji. W przyszłości może się to jednak zmienić, ponieważ zmiany klimatycznie mogą mu stworzyć w Polsce sprzyjające warunki.
Kleszcz wędrowny jest wyraźnie większy od naszych gatunków. Długość jego ciała waha się od 5 do 6 mm, natomiast samica po opiciu się krwią może osiągnąć nawet 2 cm długości. Kleszcze z tego gatunku mają świetnie rozwinięty zmysł wzroku, dzięki któremu mogą wypatrzeć swego żywiciela z odległości od 3 do nawet 9 m! Co więcej, korzysta także z innych zmysłów, które pozwalają im wykrywać inne sygnały, np. wibracje, dwutlenek węgla, amoniak i temperaturę ciała. W przeciwieństwie do naszych kleszczy, nie czai się na roślinach, lecz chowa się na ziemi. Gdy wykryje ofiarę, zaczyna biec w jej stronę. Owszem młodsze stadia rozwojowe gustują w ptakach, ale dorosłe wolą ssaki i mogą też atakować ludzi.
Dla nas to zła wiadomość, ponieważ kleszcz wędrowny przenosi wiele niebezpiecznych chorób, w tym Krymsko-kongijską gorączkę krwotoczną, która w przypadku ludzi może kończyć się śmiercią w 10-60% przypadkach. Kleszcz wędrowny, mimo swojego afrykańskiego pochodzenia nieźle sobie radzi z niskimi temperaturami. Jego rosyjska populacja potrafi np. przeżyć nawet przy -20°C. Ciekawe jest jednak to, że kleszcz ten nie jest wstanie przetrwać, gdy skumulowana roczna temperatura spada poniżej 3000-4000°C. U nas na szczęście jest znacznie niższa, choć znowu, jeśli globalne ocieplenie będzie postępować, może się to zmienić.
Jak kleszcz znajduje swojego żywiciela?
Wraz z nadejściem zimy, kleszcze chowają się pod opadłymi liśćmi lub w ściółce i zapadają w stan diapauzy (czyli taki odpowiednik zimowego snu). W tego typu miejscach temperatura zawsze utrzymuje się na poziomie 0°C, natomiast wilgotność bezwzględna wynosi 90%, co w zupełności im wystarczy, aby przetrwać, nawet w czasie srogich mrozów. Te ostatnie mogą zaszkodzić głównie tym osobnikom, którym nie zdołały się dobrze ukryć.
W miastach, gdzie temperatura jest o wiele wyższa niż poza ich granicami, diapauza kleszczy może być jednak zaburzona. Dlatego zdarza się, że stają się aktywne nawet w środku zimy, gdy czasami dochodzi do dłuższych okresów ocieplenia. Generalnie jednak kleszcze wybudzają się w marcu lub w kwietniu, gdy temperatura gleby przekracza 5-7°C.
Kleszcze mają w ciągu dnia dwie pory wzmożonej aktywności. Pierwsza z nich zaczyna się mniej więcej od 8.00-9.00 i trwa gdzieś tak do 11.00-12.00. Druga z kolei rozpoczyna się popołudniu, w okolicach 16.00 i ciągnie się aż do zmierzchu. Właśnie w tych przedziałach czasowych mamy największą szansę na złapanie kleszczy. Kiedy kleszcz zaczyna polowanie, wspina się na roślinę, aby móc się zaczaić, na spodniej stronie liścia lub źdźbła trawy.
Dorosłe kleszcze preferują wysokie rośliny oraz krzewy, takie do wysokości 1,5 m. Nigdy jednak nie przesiadują na drzewach, ani tym bardziej nie skaczą z nich na przechodzących pod nimi ludzi. Młodsze stadia rozwojowe wybierają znacznie niższą roślinność, zwłaszcza gęste trawy porastające drogi i ścieżki często uczęszczane przez zwierzęta oraz ludzi.
Kleszcz odnajduje swoich żywicieli za pomocą narządu Hallera, który pełni rolę zmysłu węchu. Znajduje się na stopach pierwszej pary odnóży, dlatego, gdy kleszcz siedzi na jakiejś roślince, unosi je do góry i macha nimi, aby zlokalizować swój cel. Narząd Hallera, jest szczególnie wrażliwy na ciepło, dwutlenek węgla (wydychane przez żywicieli CO2, są wstanie wykryć z odległości nawet 20 m!) i dotyk. Gdy kleszcz zlokalizuje żywiciela, a ten na dodatek znajdzie się odpowiednio blisko, może na niego wejść. Nie kąsa jednak od razu.
Najpierw wędruje po całym ciele, aby znaleźć sobie miejsce z miękką skórą, a do tego wilgotne i dobrze ukrwione. Mogą to być np. uszy, pachy, doły podkolanowe i okolice genitaliów. Dzięki temu, że jego ciało jest bardzo małe, a zarazem lekkie, receptory dotyku nie są wstanie go „wykryć,” a przez to my, nie jesteśmy wstanie go poczuć. Przynajmniej, gdy spaceruje po gładkiej skórze. Wszystko może się bowiem zmienić, kiedy trafi na owłosione miejsce. Wtedy, jeśli przypadkowo zegnie któryś z włosków, jest szansa na to, że uda nam się go wyczuć.
Wysysanie krwi i rozwój
Kleszcz, który zdecyduje się ukąsić, najpierw zakotwicza się naskórku dzięki swoim odnóżom i kolcom umieszczonym dookoła aparatu gębowego. Samo ukąszenie, jest dla większości osób bezbolesne, ponieważ wstrzykuje do organizmu substancje znieczulające oraz takie, które tamują krwawienie. Jakby tego było mało, kleszcz wstrzykuje jeszcze jeden rodzaj substancji, zwany „cementem.” Ma ona za zadanie, utrudnić gospodarzowi wyciągnięcie pasożyta i trzeba przyznać, że sprawdza się nawet wtedy, gdy kleszcz jest martwy. Co więcej, także okazjonalne drapanie lub pocieranie miejsca, w którym się znajduje, nie robi mu żadnej krzywdy.
Po wbiciu się w ciało, kleszcz zaczyna ssać krew, wpuszczając na przemian swą ślinę, która osłabia reakcję obronną organizmu. Po wielu dniach ssania, kleszcz zaczyna przyśpieszać. Można wtedy zaobserwować bardzo gwałtowne pobieranie krwi. W sumie, dorosła samica kleszcza pastwiskowego może być przeczepiona do swego żywiciela maksymalnie przez 15 dni. Przez ten czas wysysa jakieś 4 ml krwi, zwiększając swoją objętość aż dwieście razy! Krew ssą wszystkie stadia rozwoje kleszczy, czyli larwy, nimfy oraz dorosłe osobniki.
Osobnik, który wyssał odpowiednią ilość krwi, odczepia się od swojego żywiciela i spada na podłoże. Najlepiej, na naturalne, czyli np. na trawnik, ściółkę leśna, glebę. Kleszcz jest wtedy napęczniały od krwi i praktycznie nie ma żadnych sposobów, by się bronić przed drapieżnikami. Pomaga mu jedynie to, że na pierwszy rzut oka przypomina trochę nasiono rącznika (Ricinus spp.), do czego zresztą nawiązuje łacińska nazwa kleszcza pastwiskowego. Tak po prawdzie kleszcze nie muszą się jednak zbytnio martwić drapieżnikami, ponieważ niewiele zwierząt chce na nie polować. Zniechęca je twardy pancerz, który pokrywa ich ciało, dlatego na atak decydują się jedynie niektóre ptaki, pająki czy mrówki, choć dzieje się to bardzo rzadko.
Samica składa jaja tuż po zapłodnieniu przez samca. By do niego doszło, oba roztocza zmuszone są siebie odnaleźć, a pomocne w tym okazują się być feromony, wydzielane przez samicę. Gdy samiec wykryje je dzięki narządowi Hallera, podąża w ich kierunku. U kleszcza pastwiskowego do kopulacji dochodzi zwykle na żywicielu. Najpierw wdrapuje się na pękate ciało samicy, po czym umieszcza w jej otworze płciowym nogogłaszczki, które wcześniej napełnił spermą i w ten sposób dochodzi do zapłodnienia. Następnie samce giną, a samice zajmują się składaniem jaj. Najczęściej umieszczają je w podłożu na jakim się znajdują, a więc w glebie, wśród mchu czy też liści.
Samica kleszcza łąkowego, jest wstanie złożyć od 3000 do nawet 6000 tyś jaj! Na szczęście nie wszystkie się wylęgną, gdyż na redukowanie ich liczebności wpływają czynniki pogodowe, drapieżniki oraz pasożyty. Część z nich i tak się jednak w końcu się pojawi.
U kleszczy mamy do czynienia z trzema stadiami rozwoju: larwą, nimfą i dorosłym osobnikiem. W każdym z tym stadiów, kleszcz musi przynajmniej raz wypić krew, by mógł się dalej rozwijać. Po wylęgnięciu się, kleszcze w stadium larwy mają około 0,5 mm długości i tylko trzy pary odnóży (co jest charakterystyczne dla wszystkich roztoczy, trzeba więc uważać, by nie pomylić ich z owadami). Jedynym celem tych stworzeń, jest jak najszybsze znalezienie żywiciela i przyssanie się do niego. Poszukiwania te mogą być bardzo długie, jednak nie jest to dla nich specjalną przeszkodą, gdyż mogą wytrzymywać wiele miesięcy (niektóre źródła podają wręcz, że lat), bez pobierania pokarmu. Po niezbędnym żerowaniu, larwa przechodzi linienie i staje się – mającą nieco ponad 1 mm – nimfą.
Borelioza i kleszczowe zapaleniu mózgu
Kleszcze przenoszą wiele chorób, a dwie najgroźniejsze to oczywiście bolerioza i Kleszczowe Zapalenie Mózgu (KZM).
Borelioza, zwana też chorobą z Lyme, jest wywoływana przez bakterie z rodzaju Borelia. Głównym powodem, dla którego choroba ta, stanowi tak duże zagrożenie, jest taki, że do tej pory nie udało się wynaleźć skutecznej szczepionki. Inne niebezpieczeństwo, które jest z nią związane, to trudność w jej skutecznym diagnozowaniu. Borelioza, jest bowiem choroba wielonarządową, co oznacza, że może wywoływać bardzo różne objawy, tak więc trudno ustalić listę tych, po których najpewniej można ją rozpoznać. Niewątpliwie najbardziej znanym objawem, jest tzw. rumień wędrujący, który jest obserwowany w ciągu pierwszych kilku dni do tygodnia. Początkowo ma on kształt regularnego koła (często zbyt regularnego, jak na typową, zmianę skórną), tworzącą się przeważnie wokół miejsca ukąszenia, ale niekoniecznie. Może się bowiem pojawić także w innych miejscach ciała (stąd wzięła się nazwa „rumień wędrujący”). Nie u wszystkich chorych, rumień się jednak pojawia. Tak naprawdę występuje on u 40-60% zakażonych. Jeśli rumień nie został zauważony w porę, to stopniowo zacznie zanikać, od środka, aż do samej krawędzi.
Oprócz rumienia, we wczesnych stadiach boreliozy mogą pojawić się bardziej ogólne objawy, takie jak zmęczenie, zawroty i bóle głowy. Następnie ujawniają się różne inne symptomy boreliozy, najczęściej w postaci porażenia nerwu twarzowego, widoczne jako porażenie połowy twarzy. Inne rzadsze objawy mogą obejmować bóle i problemy z sercem, zapalenie stawu (najczęściej kolanowego), aż po poważne zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.
Drugą chorobą przenoszoną przez kleszcze, jest Kleszczowe Zapalenie Mózgu, które wywołuje wirus KZM i pod pewnymi względami może być jeszcze groźniejsza, niż borelioza. Nie istnieje bowiem żaden skuteczny lek, który zwalczałby wirusa, gdy już dojdzie do zakażenia. Leczenie KZM ogranicza się jedynie do łagodzenia jego objawów, czyli uśmierzania bólu oraz obniżania gorączki. Skutki choroby mogą być tymczasem naprawdę tragiczne. Najczęściej przebiega ona w dwóch fazach. W pierwszej fazie pojawiają się objawy przypominające grypę, takie jak np. gorączka czy bóle mięśni. Jeśli kilkanaście dni wcześniej mieliśmy kontakt z kleszczem i nie ma sezonu grypowego, może to zwiastować, że dopadł nas wirus KZM. Pamiętajmy jednak, że prawdziwe potwierdzenie może nam dać tylko lekarz i w razie wystąpienia takich objawów powinniśmy udać się do niego po pomoc.
W drugiej fazie, zwanej neurologicznej, następuje zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, zapalenie mózgu lub jedno i drugie. Wszyscy pacjenci w tej fazie wymagają pobytu w szpitalu. W najcięższych przypadkach dochodzi do zaburzeń oddychania, co może wymagać wspomagania oddechu za pomocą respiratora. W skrajnych przypadkach może dojść nawet do śmierci pacjenta.
Na szczęście, w przeciwieństwie do boreliozy, istnieje skuteczna szczepionka przeciwko KZM, dlatego jeśli często przebywamy w miejscach występowania kleszczy, warto pomyśleć o zaszczepieniu.
Co zrobić, gdy ukąsi nas kleszcz?
Po zobaczeniu, że kleszcz wbił się w naszą skórę, najlepiej jak najszybciej go usunąć. Im dłużej będzie się pożywiał, tym zwiększa szansa, że zarazi nas groźnymi patogenami. W przypadku bakterii wywołujących boreliozę, do zakażenia dochodzi zwykle pomiędzy 12 a 24 godzinami, ponieważ potrzebują czasu, aby od momentu wkłucia się kleszcza w skórę opuścić jego układ trawienny. Natomiast zakażenie wirusem kleszczowego zapalenia mózgu następuje niemal natychmiast, ponieważ wirus obecny jest w ślinie tego pajęczaka.
Kleszcza najlepiej wyciągnąć za pomocą pęsety lub specjalnych szczypczyków/pętelek, które można kupić u weterynarza lub w sklepach zoologicznych. Chwytamy go za głowotułów, tuż przy samej skórze i zdecydowanym ruchem, pociągamy w swoją stronę, odrywając go tym samym od skóry. Jeżeli kawałki kleszcza pozostaną w skórze, nie ma powodu do paniki. Organizm pozbędzie się ich samoistnie. Po wyjęciu kleszcza, warto zdezynfekować miejsce, w które się wkłuł alkoholem lub maścią zawierającą jod. Jeśli mimo wszystko mamy wątpliwości, jak wyciągnąć kleszcza, najlepiej zgłosić się po pomoc do lekarza. Podobnie powinniśmy zrobić, gdy zaczerwienienie dookoła ukłucia nie schodzi lub się rozszerza, puchnie, boli, jest gorące lub pulsujące.
Wbitego w skórę kleszcza nie powinniśmy smarować żadnymi substancjami, takimi jak masło, kremy czy oleje.). Nie można go również zgniatać, przypalać, oraz wykręcać (ani w kierunku poruszania się wskazówek zegara, ani w przeciwnym), gdyż wszystko to może sprawić, że kleszcz dosłownie wymiotuje całą zawartość do organizmu włącznie z potencjalnymi, chorobotwórczymi mikroorganizmami.
Jak uniknąć kleszczy?
Jeśli wybieramy się w miejsce, gdzie żyją kleszcz, czyli np. do lasu, nad łąkę, jezioro, czy nawet do parku, warto ubrać się w taki sposób, żeby zmniejszyć im dostęp do naszej skóry. Aby to osiągnąć, powinniśmy zakładać odzież szczelnie zakrywającą jak największą powierzchnię ciała. Szczególnie ważne jest, aby końcówki rękawów i nogawek ciasno przylegały do ciała. Dobrze jest mieć również buty z wysokimi cholewami. Najlepiej, jeśli ubranie, które chcemy założyć na wyjście do lasu, było jasne. Nie odstraszy kleszczy, ale będzie nam łatwiej je na nim wypatrzeć.
Jeszcze w lesie, po każdym wyjściu z zarośniętych obszarów, powinniśmy dokładnie obejrzeć swoje ubrania, zwłaszcza spodnie i buty. W ten sposób możemy bowiem pozbyć się kleszcze jeszcze zanim zaczną na dobre szukać sobie na nas miejsca do wkłucia. Kleszczy warto wypatrywać w miejscu nasłonecznionym, ponieważ wtedy ich ciało lekko połyskuje i można je łatwiej wypatrzeć. Oczywiście zawsze jakiś kleszcz może umknąć naszej uwadze, dlatego po powrocie do domu, powinniśmy jeszcze raz się dokładniej obejrzeć. Przed pójściem do lasu, można też spryskać się preparatem odstraszającym te pajęczaki, najlepiej zawierającym DEET. Żaden preparat nie zapewni nam stuprocentowej ochrony, ale może zmniejszyć liczbę kleszczy, które spróbują się do nas przyczepić.
< Powrót